Quantcast
Channel: Wpisy oznaczone tagiem sennik
Viewing all articles
Browse latest Browse all 28

Dreamcatcher [1] "Pod pustynnym piachem tylko przez chwilę mogłyśmy poczuć się bezpieczne..."

$
0
0
Jestem ciekawa, czy uda mi się go dobrze opisać. Ale może dzięki temu w przyszłości będzie mi coraz lepiej szło opisywanie snów, które mogłyby służyć czasem za całkiem całkiem opowiadania ^^
A teraz zapraszam do czytania!


Pod pustynnym piachem tylko przez chwilę mogłyśmy poczuć się bezpieczne. W sekretnym pokoiku schowanym na końcu świata, pod pustynnym piachem.
Ale czułam go już, że jest blisko. Czułam to na karku, czułam jak moje włoski jeżą się nieprzyjemnie. Szperacz był blisko.
Trzask drzwi oznajmił mi, że jest tuż za rogiem. Ratowałam się ucieczką, ale gdzie miałam uciekać? Skoro był tak blisko moja nadzieja wygasała...
Ale wtedy ciotka powiedziała... nie, przypomniała mi. O tej jaskini. Monety musiały być bezpieczne. Musiałam je chronić nawet za cenę swojego życia.
Wtedy on wpadł do środka.
Przerażenie wzięło górę i zdążyłam tylko usłyszeć jak ciocia pogania mnie, mówi, że go zatrzyma, tylko muszę się spieszyć.
Powiedziała mi wcześniej, gdzie znajduje się ta jaskinia. Nie miałam problemu ze znalezieniem jej, jakbym od zawsze wiedziała, że właśnie tam się znajduje, chociaż wejście do niej można było łatwo przeoczyć.
Ciotka używała przepływu prądu przeciw Szperaczowi, który chciał dostać monety. Monety z przyszłości.

Odnalazłam Luk w pustyni. Było to wejście do Pradawnej Jaskini.
Przede mną rozpościerała się tylko najciemniejsza ciemność. Ale... wiedziałam gdzie iść. Czułam, a wręcz widziałam jak słowa Pradawnych formują ścieżkę... Rozpoczęłam morderczą pogoń w dół, do wnętrza ziemi, po schodach. Dotarłam do najgłębszej otchłani jaskini. Tam czekało na mnie Wejście.
Wejście było bardzo ciasne, podobnie jak sam luk, który prowadził pionowo w górę. Ledwie mieściłam się w nim, a co dopiero, pomyślałam, jak będę się wspinać... Nie miałam czasu do stracenia. Była tam drabina. Starożytna, drewniana...
Zaczęłam się wspinać najszybciej jak potrafiłam. Ocierałam łokcie i ręce o skały, obijałam kolana o szczeble drabiny, szorowałam plecami o tylną ścianę skały, ale nie przestawałam się wspinać.
Pnąc się w górę, nie mogłam się zatrzymać ani na chwilę, poznając wiedzę pradawnych ludów. Tylko z początku starałam się czytać skrypty, które pojawiały się przed moimi oczami na ścianach jaskini. Lecz ściany szeptały: "twoje oczy zapamiętają wszystko, pnij się w górę, szybciej, szybciej, szybciej...".
Moje mięśnie były skrajnie wyczerpane, ale wchodziłam wyżej, ciasnym szybem, drabiną, w górę. Wyżej, szybciej, mój oddech zamieniał się w parę. Nie wiem ile czasu minęło. Kilka minut, czy godzin, czy dni... dotarłam na górę.
Tam czekał mnie krótki zjazd w dół. Słyszałam wycie i zawodzenie pradawnych, tysiące, miliony melodii mieszało się ze sobą.
Na końcu tego śmiertelnego pościgu była odpowiedź. Tylko po to, by uchronić monetę z przyszłości. Ostatnią.
Znowu zaczęła się mordercza wspinaczka. Moje oczy zapamiętywały każdy szczegół, mój umysł wydawał się być jednak pusty. Zachodziły mnie wątpliwości, ale szepty pradawnych wzmogły się.
Nie byłam sama.
Dotarłam w końcu na szczyt.
Tak czekały mnie zagadki. Dzieci z zagadkami. Z farbami, kredkami... a wokół kręcili się uśmiechnięci dorośli. Gotowi mi pomóc. Kolory, mnóstwo barw i składników.
W końcu, po wielu próbach odpowiedziałam poprawnie na dwie z nich. Trzecie było wiedzą pradawnych. Znalazłam się w maleńkiej wewnętrznej jaskini. Światło, ostre światło biło z góry.
Wyciągnęłam monetę i przedmiot podobny do pisaka. Czułam, że jest zrobiony z czegoś mocnego, niezniszczalnego.
Otworzyłam dolne wieczko i przyłożyłam do niej monetę. Była o połowę większa. Nie było możliwości, by tam weszła. Ale wtedy odezwali się pradawni. Mówili co mam robić, najwyższe techniki alchemii, a może były to zwykłe reakcje chemiczne... Może magia? Nie wiem. Ale moneta nagle stała się sypka jak piasek. Wsypałam ją do wieczka. Zamknęłam. Potrząsnęłam, a ona... zachrobotała, jakby obijając się o ścianki. Potrząsnęłam znów. Moneta! Otworzyłam wieczko i zajrzałam do środka. Była tam! Nie miałam czasu się dalej zastanawiać, bo w tym samym momencie coś przysłoniło słońce, coś spadło na mnie z góry i wessało jak do rury odkurzacza...
Wylądowałam na kolanach w niewielkiej przyciemnionej komorze ze sterylnie białymi ścianami. Na łóżku spał mój tata. Rozejrzałam się. Okna. Za oknami była rozgwieżdżona pustka, ciemność. Kosmos. Byłam w kosmosie. Może nawet już w innym gwiazdozbiorze, w innej galaktyce... Byliśmy. Weszła moja ciotka. Na twarzy błądził jej delikatny, uspakajający uśmiech. Podeszła do mnie, przytuliła, pogłaskała po głowie. Dopiero teraz dostrzegłam jak bardzo była zmęczona.
Przez ramię miałam przewieszony plecak. Położyłam go ostrożnie. Wyjęłam maskotkę, która wyglądała jak postać z jakiejś bajki, z niebieskimi włosami i maską na prawej połowie twarzy.
Miała on pod spodek niedostrzegalny suwaczek. Przesunęłam po nim palcem. Otworzył się. Wyjęłam z niego... pisak. Odkręciłam wieczko. Moneta nadal tam była.
Nikt nic nie mówił. Wszyscy rozumieli.
Tylko nie ja. Co się działo? O co taka wielka sprawa o jedną monetę. W dodatku mogła być podrobiona... Zresztą... to tylko zwykła moneta..?
Cała wiedza pradawnych została zablokowana.

- Monety posiadają swoją historię. Gdyby ludzie z przeszłości się o niej dowiedzieli byłby to koniec świata. My byśmy nigdy nie istnieli. Nie byłoby żadnej przyszłości. Czarna dziura, nic, pustka. To było najważniejsze zadanie ludzkości. Nigdy ci tego nie zapomnimy. Wybacz nam.
Tak oto stałam się częścią załogi z przyszłości, wędrując poprzez przestrzeń, pokonując miliardy lat świetlnych, by powrócić na Ziemię. Z Przyszłości.

Na jednej z monet wyryta była data 24 644.
Czy Ziemia będzie jeszcze istnieć..?

Viewing all articles
Browse latest Browse all 28

Latest Images

Trending Articles